• Strona główna
  • Mapa strony

Blog

O wzajemności w relacjach

O wzajemności w relacjach

Napisała Aleksandra Hulewska 26 maj 2015   /   W kategorii: Blog

Nie zaprzyjaźnimy się ze wszystkimi. Nie z każdym nam będzie po drodze. W codziennym zabieganiu i natłoku spraw „na wczoraj” musimy decydować, do kogo się zbliżyć, a wobec kogo utrzymać większy dystans.

W kontakcie z Maćkiem nie miałam czasu na podjęcie tego rodzaju decyzji. Maćko wpadał jak burza do mojego gabinetu i nie pytając, czy mam czas i chęci na rozmowę, już od progu zaczynał swoje opowieści. O tym, co ostatnio odkrył, co go rozbawiło, co wzbudziło jego entuzjazm, a co wkurzyło. Czasem streszczał, jak mu minął weekend, innym razem kreślił plany na wakacje. Entuzjastycznie chwalił się nowym związkiem, by chwilę potem opłakiwać rozstanie. Wyrzucając z siebie to wszystko krążył wokół pokoju niczym nietoperz w locie. Istne ADHD!

Maćko wywracał moje plany do góry nogami. Kiedy wpadał, musiałam odłożyć na bok wszystkie swoje sprawy i wysłuchać do końca jego monologu. „Przecież w naszej relacji nie ma wzajemności!” – utyskiwałam w duchu. Bo choć bardzo lubiłam Maćka, to nie czułam, by dawał mi tyle, ile ode mnie brał. „Co taki młodzik może mi powiedzieć o życiu?” – wstyd się przyznać, ale zdarzało mi się w ten sposób pomyśleć. „Nic, czego bym nie wiedziała” – odpowiadałam z pełnym przekonaniem i mocnym postanowieniem, że następnym razem będę bardziej asertywna.

A jednak się myliłam.

To był jeden z najgorszych dni w ostatnim dziesięcioleciu. W oczekiwaniu na diagnozę, która miała rozstrzygnąć, czy zmiana, którą u mnie wykryto, jest złośliwa, czy łagodna, byłam skuta lękiem. Wlokąc się do pracy nie potrafiłam myśleć pozytywnie ani zastosować się do żadnej zasad konstruktywnego rozwiązywania problemów. Nie miałam siły narzekać. Na nic nie miałam siły. Przetrwać dobę – to było moje największe wyzwanie.

I nagle, z czeluści lęku i rozpaczy wyrwał mnie radosny okrzyk: „Cześć Oleńka!” Podniosłam wzrok i zobaczyłam roześmiane oczy Maćka, w których było tak wiele pogody i słonecznej energii, że można nią było ogrzać całą atakującą Moskwę napoleońską armię. Nie bacząc na moje wycofanie, Maćko szturmem wciągnął mnie do rozmowy. I już po chwili byłam w centrum radosnej paplaniny o wakacjach, pracy, wiośnie, wrocławskich rowerzystach i bezchmurnym niebie. Z każdą sekundą promienie słońca coraz mocniej rozgrzewały mi serce, a świat stawał się przyjaźniejszy, bardziej pozytywny i bezpieczny. Na najwyższe piętro frunęłam niesiona potężną dawką endorfin, które zaaplikował mi mój młodszy kolega. Byłam gotowa na zmierzenie się ze wszystkimi, nawet najtrudniejszymi wyzwaniami życia.

Kiedy dziś wracam do pytania, czy w naszej relacji istnieje wzajemność, nadal odpowiadam: nie. To ja jestem w dłużniczką Maćka.

Aleksandra Hulewska

Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.