• Strona główna
  • Mapa strony

Blog

A ja nienawidzę Warszawy!! – czyli o buncie grzecznej dziewczynki

A ja nienawidzę Warszawy!! – czyli o buncie grzecznej dziewczynki

Napisała Aleksandra Hulewska 15 lipiec 2018   /   W kategorii: Blog

„Drogie dzieci – wychowawczyni zagaiła uroczystym tonem – dzisiaj chcę, żeby każde z was powiedziało, dlaczego kochamy Warszawę”. Temat wypłynął przy okazji jednej z ważnych rocznic – przeprowadzki z Krakowa Zygmunta III Wazy, wybuchu Powstania Warszawskiego itp. Siedzące w kole przedszkolaki zaczęły odpowiadać: „Bo jest naszą stolicą”, „Bo ma Pałac Kultury”, „Bo tam mieszka Kloss!”, „Bo jest największym miastem w Polsce”, „Bo jest najlepsza, najwspanialsza i najpiękniejsza!”. „Bardzo ładnie, bardzo ładnie…” – pani promieniała, co zachęciło grupę do wzmożenia zachwytów nad miastem.

Tymczasem ja czułam, jak rodzi się we mnie bliżej nieokreślone, nieznane wcześniej doznanie… Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie potrafiłam odkryć, o co chodzi. Nie umiałam nazwać tego doświadczenia. Nie potrafiłam sobie wyjaśnić, co konkretnie oznacza, ale widziałam, jak z każdą chwilą przybiera na sile. Im donośniej dzieciaki krzyczały i im bardziej pani je chwaliła, tym mocniejsze było we mnie to przeżycie. W pewnym momencie poczułam, że za chwilę dosłownie mnie rozsadzi.
 
Kiedy więc pani zwróciła się do mnie: „Dlaczego nic nie mówisz? Ciiiii…. Uciszcie się na chwilę. Posłuchajmy teraz Oli. Powiedz nam, proszę, dlaczego kochasz Warszawę?”, eksplodowałam: „Ale ja wcale nie kocham Warszawy!". „Głupstwa opowiadasz! – przedszkolanka spojrzała na mnie ostro – „Przecież wszyscy kochamy stolicę". „A ja nie lubię Warszawy! Nie cierpię Warszawy!! Nienawidzę jej!! Nienawidzę!!!” – zaczęłam krzyczeć ze tak głośno, że podobno słyszano mnie na drugim piętrze budynku. Dzieci zamarły, patrząc na mnie z coraz szerzej rozdziawionymi buziami. Wychowawczyni zaś, po chwili konsternacji, skarciła mnie surowo: „Uspokój się! Jesteś niegrzeczna! Jeśli natychmiast nie przestaniesz, postawię cię do kąta!”. Nie przestałam.
 
I tak pierwszy raz w życiu wylądowałam w karnym narożniku.
 
Kiedy po zajęciach mama wraz z innymi rodzicami czekała na mnie w szatni, „życzliwa” koleżanka wypaliła: „Proszę Pani, a Ola dzisiaj była niegrzeczna!”. „Tak? A co się stało” – mama zwróciła się do przechodzącej właśnie wychowawczyni. „Ach, nic takiego – odparła protekcjonalnie tamta – popisywała się i tyle”. Kiedy to usłyszałam, nieznane uczucie sprzed godziny wróciło ze zwojoną siłą. „To nieprawda! – krzyknęłam – Wcale się nie popisywałam!!”. „Olu, znowu zachowujesz się niegrzecznie. Uspokój się!” – zainterweniowała przedszkolanka. Na to ja odparowałam błyskawicznie: „Pani nie jest moją mamą i nie będzie mi rozkazywać!!”, co – jak się pewnie domyślacie – nie skończyło się dla mnie najlepiej.
 
Droga powrotna do domu, łagodnie mówiąc, nie należała do przyjemnych. Rozeźlona mama poszarpywała mnie, nie ustając w kazaniach na temat tego, jak wielki przyniosłam jej wstyd. Myślę, że nie mogła znieść faktu, iż jej – do tej pory – grzeczne, inteligentne, mądre, jej „cudowne dziecko” zachowało się tak niewłaściwie. To było nie do pomyślenia!
 
Przyznam, że też byłam zaskoczona swoim postępowaniem. Być może pamiętacie z innego wpisu tutaj, że należałam raczej do nieśmiałych dzieci. Jestem pewna, że nigdy wcześniej nie darłam się tak jak tego dnia, kiedy cała moja niepewność, cały mój lęk i społeczne wycofanie zeszły do tła. A plan pierwszy wybiło się to zupełnie dla mnie nowe, bardzo silne uczucie, którego nie byłam w stanie – a przede wszystkim nie chciałam – przemilczeć. Chęć zamanifestowania go była silniejsza od największego strachu: przed karą wychowawczyni, przed reprymendą mamy, potencjalnym laniem w domu, wyśmianiem przez dzieciaki, a nawet – przed odrzuceniem przez tych, co „tak bezwarunkowo kochali” stolicę.
 
Żeby było ciekawiej – ja już wtedy dość dobrze znałam Warszawę. Ponieważ mieszkał tam mój chrzestny, często odwiedzaliśmy go z rodzicami i bratem. Wujek zabierał nas do Pałacu Kultury, Wilanowa, na Starówkę, do kina, Łazienek czy na lody z Zielonej Budki. I – gdyby spytać mnie wówczas o mój prawdziwy stosunek do Warszawy, to musiałabym przyznać, że bardzo lubiłam to miasto. Dla mnie – dziecka z niedużej miejscowości – była to olbrzymia, tętniąca życiem metropolia; mieniąca się setkami neonów, świateł na ulicach czy wystaw sklepowych, które nawet w PRL-u przykuwały mój wzrok. Podobała mi się Kolumna Zygmunta, ruchome schody na dworcu centralnym (jedyne jakie znałam), trasa łazienkowska, a nawet Ursynów. Byłam bardzo zżyta z moimi warszawskimi kuzynami, z którymi uwielbiałam się bawić. Zawsze więc z niecierpliwością czekałam na nasze wakacyjne wypady do stolicy.
 
A jednak tamtego dnia w przedszkolu krzyczałam o nienawiści do Warszawy. Wiedziałam, że to nieprawda, jednak darłam się, jakby mnie obdzierano ze skóry. I do samego końca, nawet w kącie, pozostałam przy swoim stanowisku.
 
Dzisiaj już wiem, że wcale nie chodziło o Warszawę. To, co się ze mnie wydobywało, było głosem buntu. Sprzeciwu wobec narzucania nam jedynie słusznego punktu widzenia. Tezy, z którą nie mieliśmy prawa dyskutować, a jedynie wspierać kolejnymi argumentami. Nie, na to wszystko nie było we mnie zgody. Za wszelką cenę musiałam dać temu wyraz. I ustać na barykadzie, niezależnie od ponoszonych strat.
 
„Brawo mała buntowniczko! Chylę czoło przed twoim sprzeciwem wobec prymitywnej indoktrynacji. Podziwiam twoją siłę i wytrwałość, kiedy uparcie stałaś w przedszkolnym kącie, ale też kiedy w drodze powrotnej do domu nie uznałaś matczynych racji. Bez względu na konsekwencje wytrwałaś przy swoim zdaniu. To wielka rzecz! Gdy uświadamiam sobie, że nie miałaś wówczas nawet sześciu lat, to ogarnia mnie duma i wzruszenie. Proszę cię, zostań ze mną przez resztę moich dni”.
 
Zostań.
 
Aleksandra Hulewska
 
PS - „Niezgoda na przyjęcie fait accompli, czujność serca i umysłu, odmówienie przestrzeni publicznej kłamcom i ich kłamstwom, niezgoda na rozstanie się z niewinnością, nawet jeśli jest ona czymś do cna zużytym; oto zasady możliwego działania" - Albert Camus    

Zapoznaj się z regulaminem i dodaj komentarz.